
Komu stratówki, komu?!
http://endure-team.pl/wp-content/uploads/2017/04/Start-a.jpg 600 400 Endure Endure http://1.gravatar.com/avatar/7a678d70d59fe9b8af98208c9eab6f78?s=96&d=mm&r=gTemat tego wpisu chodził za mną od dłuższego czasu. Niestety, z przyczyn służbowych – praca w sklepie dla biegaczy – nie mogłem zbyt oficjalnie wygłaszać moich poglądów. Teraz nie będąc już związany z tą branżą moje przemyślenia mogą wyjść z cienia.
Na wstępie trzeba sobie powiedzieć jedną rzecz jasno ( i dotyczy to nie tylko obuwia):
BUTY ZA NAS NIE POBIEGNĄ
Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ w mojej kilkuletniej pracy jako doradca w profesjonalnych sklepach biegowych (Sklep Biegowy, Biegosfera, Sklep Biegacza) jedną z najczęstszych odpowiedzi na pytanie: A dlaczego startówki? było: Bo będę szybciej biegał. Niestety, nie. Już tłumaczę dlaczego…
Podstawową cechą buta startowego jest jego waga i dynamika czyli mówiąc prostym językiem: but musi być jak najlżejszy i elastyczny, aby można było go wygiąć, a nawet zwinąć. Ma w jak najprostszy sposób współpracować z nami, a konkretnie z naszymi stopami.

Jak uzyskać te cechy? Poprzez „odchudzenie” butów jak się tylko da. Z nadmiaru amortyzacji (pianek, żeli czy innych materiałów) oraz różnego rodzaju usztywnień (systemy stabilizujące itp.).
Powstaje wówczas biegowy bolid do 100-150g. I tu jest mały haczyk. Z takiej ,,formuły 1” skorzystają tylko ci, którzy potrafią szybko biegać. Ciężko mówić o jakichś czasowych wyznacznikach, ale uważam, że jeśli 3:40min/km jest prędkością uzyskiwaną przez nas tylko na 100 metrowych przebieżkach, to raczej sobie takie buty odpuśćmy.
Dlaczego? Ponieważ skorzystają z nich ci, którzy po pierwsze: mają dobrą technikę biegu (z reguły ukształtowaną na krótszych dystansach na bieżni) i biegają dynamicznie ze śródstopia. Po drugie: ich waga zaczyna się od 6-ki z przodu, choć to też nie jest regułą.
Jeśli nasz sposób biegania jest z pięty (co samo w sobie nie jest czymś złym) lub mamy trochę więcej kg, to z zalet takiego startowego chudzielca raczej nie skorzystamy, a wręcz czasami może nam zaszkodzić. W takiej „rakiecie” 60-cio kilku kilogramowy zawodnik elity przebiega maraton załóżmy w 2:20-2:30h a my, amatorzy, niech będzie w 3:10h. Czyli prawie godzinę dłużej ubijamy glebę. Po dwóch godzinach nasz krok biegowy dawno przestaje być zwinnym kicaniem, teraz raczej przypomina kroczenie olbrzyma. To tutaj przydaje nam się w butach to co w startówkach zostało w procesie odchudzania odrzucone.
Na pocieszenie dodam, że znam kilku „wymiataczy” którzy potrafią półmaraton pobiec w typowych butach treningowych poniżej 1:15h, i w ogóle się tym nie przejmują w czym biegną. Musimy jednak pamiętać, że to my biegniemy i w rezultacie jaki będzie nasz wynik, zależy od naszej formy, a nie od tego, czy mamy na nogach „startówkę”. To powinno być naszym najmniejszym zmartwieniem.
Marcin Sobczak