Lekcja Ironman’a

780 521 Endure

Dla większości triathlonistów przychodzi moment, aby zmierzyć się z legendarnym dystansem „Ironman” (inaczej zwany „pełny”). 3 maratony, jeden po drugim, czyli 3800m pływania, 180 km jazdy na rowerze, na koniec 42,195 km biegu. To wyzwanie podjąłem w tym sezonie razem z Marcinem na zawodach Ocean Lava Triathlon Poland Bydgoszcz-Borówno. Był to zdecydowanie przełomowy wyścig na tym dystansie w Polsce. Na polskiej ziemi nie było jeszcze tak wysokiego poziomu.

Niepokój przed nieznanym
Był to dla nas bardzo ważny start. Z jednej strony wymagający dystans, z drugiej ranga mistrzostw polski oraz mocna konkurencja. Zawody zapowiadały się optymistycznie. Czuliśmy się dobrze, prognozy pogody na wyścig wręcz wymarzone. Przygotowania przebiegały według planu, żadnych niespodzianek, nieoczekiwanych wydarzeń. Ale intensywny natłok myśli towarzyszył przez cały okres tygodnia startowego. Nawet doświadczony zawodnik na dystansie pełnym niczego nie może być pewnym. Skutki drobnych szczegółów potrafią się skumulować w czasie i być bardzo groźne w trakcie zawodów. Dla najlepszych na świecie wyścig trwa około 8h. Przy tak długim wysiłku wiele aspektów ma znaczenie, nie sposób wszystkiego przewidzieć. Poza tym, oprócz fizycznego przygotowania, równie ważna jest psychika. Nie tylko, by walczyć z własnymi słabościami, znużeniem dystansem, ale by zapanować nad swoim ciałem.

40 km za wcześnie
Na 10’ przed startem o godz. 7:00 miałem zaszczyt wraz z Krzysztofem Augustyniakiem i Maćkiem Chmurą asystować przy wciągnięciu flagi narodowej na maszt. Po tym szybko ustawiliśmy się na linii brzegowej i zaczęły się zmagania z dystansem. Dla niektórych ponad 8h, dla innych kilkanaście. 4 pętle w ciepłej wodzie minęły dość dobrze, bez wyraźnych kryzysów, chociaż tempo spadało u każdego, trzeba było zmuszać ramiona do pracy. Rzeczywisty dystans w wodzie wyniósł ok 3.65 km, który pokonałem w niewiele ponad 57’, co jest wynikiem raczej na moim obecnym poziomie. Jednak czołówka po tym czasie była już rozkręcona na rowerze. Marcin wyszedł z wody po 1h03’25”, co jest przyzwoitym wynikiem na jego możliwości. Jednak na Ironmanie etap pływacki można określić jako rozgrzewka, bo to dopiero pierwsza z 8-10h wysiłku. Bez większych emocji trzeba było wsiąść na rower.

20881919_1113121262120935_4874748974829595435_n_225

7:00 – start walki z dystansem, granicami własnego ciała, rywalizacji o medale

Zapowiadane doskonałe warunki się potwierdziły. Sucho, niebo zachmurzone, temp. ok.20 st. C, wiatr zmógł się jedynie do lekkiego/średniego poziomu. Poza tym zawodnicy mieli komfort w rywalizacji, jazda miała być indywidualna (w odstępach 12m od siebie) i tak było. Szybko na prowadzenie wyszedł Maciej Chmura, na drugiej pętli dogonił go Mikołaj Luft i dalej jechali w bliskim kontakcie aż do zejścia z roweru. Z wody wyszedłem jako dziewiąty, ale na rowerze szybko nadrobiłem parę miejsc i znalazłem się w pierwszej piątce. Obserwowałem czołówkę i liczyłem straty. Maciej i Mikołaj odjeżdżali, ale do 3. miejsca się zbliżałem i strata wynosiła ok. 8’, więc była szansa by to nadrobić. Odczucia były znakomite. Władza w nogach, dobry poziom mocy, żywienie też przebiegało według planu. Byłem pełen optymizmu. Niestety, po ok.130 km na rowerze odczucia zaczęły się dość gwałtownie zmieniać. Moc spadła o 40W do poziomu jazdy w 1. strefie intensywności. Straciłem panowanie nad siłą pedałowania. To co na treningu jest luźne, teraz okazało się trudne do utrzymania. Rywale odjeżdżali, spadłem na 6. miejsce. I zaczęła się walka psychologiczna. Było do przejechania jeszcze 40 km, ja nie mam sił w nogach. Medal Mistrzostw Polski się oddala. Ale jest jeszcze maraton biegowy, na którym sporo można odrobić. Dlatego starałem się wyłączyć ambicje i starać się dojechać do strefy T2 w Bydgoszczy. Już nie chciałem liczyć strat do czołówki, miałem nadzieje w bieganiu, które jest moim atutem.

Nie ważne jak zaczynasz
Nogi po pokonaniu 180 km na rowerze są „drewniane”. Ale dość szybko się rozeszły. Uczucie było jak zwykle wolnego biegu przez pierwsze 2 km, jednak zegarek pokazywał sporo szybsze tempo niż zakładałem, bo 3’50”/km. A czułem, że jest luźno i wolno! Jednak zmuszałem się by wyhamować, aby uniknąć tego spadku co na rowerze. Tempomat ustalił się na 4’/km. W odczuciu było to tlenowe wybieganie. Półmaraton wyszedł w ok.1h25’, więc bardzo przyzwoicie. Na to liczyłem, strata do 4. miejsca malała, ale było jeszcze sporo do nadrobienia. Jednak wtedy nastąpiła powtórka z jazdy na rowerze. Gwałtowny spadek sił i rozpaczliwa walka by utrzymać tempo, które spadło do 4’40/km. Znów tempo, które na treningu jest luźne, kompensacyjne, teraz było szczytem możliwości. Musiałem przeprowadzić kolejną wewnętrzną rozmowę. Powiedziałem sobie: „ambicja na wynik na bok, trzeba to ukończyć, wciąż jestem w top5 i walczymy w klasyfikacji drużynowej, więc nie można zawieźć kolegów”. I tak starając się nie myśleć, że jeszcze nie pokonałem nawet 30 km biegu, że nie ma raczej szans na medal, biegłem maksymalnym do utrzymania tempem, czyli 4’40/km. Ratowałem się colą w bufecie, co bardzo pomagało. Kryzys był poważny, bo w jego najgłębszej fazie wręcz traciłem zdolność myślenia, były „mroczki” przed oczami, jakby kończyło się paliwo. Co było dziwne, bo nie zaniedbałem odżywiania.

21017826_1638003076219434_648921981_o
21057051_1638002702886138_969631271_o

Bieg podczas dystansu Ironman, tutaj każdy cierpi.

Ostatecznie dotarłem do mety, ale zbytnio nie zwracając uwagi na czas czy miejsce. Pokonanie Ironmana zajęło mi 8h52’48’ i dało piąte miejsce na Mistrzostwach Polski, drugie w kategorii M25-29. Wygrał Maciej Chmura w znakomitym stylu i z czasem na europejskim poziomie 8h24’49”. Są to z pewnością najlepsze wyniki na polskich zawodach nawet jeśliby doliczyć 5-7’, bo zabrakło ok.150m pływania, ok.1.2km na rowerze oraz 600m biegania według pomiarów GPS. Serdecznie gratuluje pierwszej czwórce, bo pokazali wysoki poziom. Ale również każdemu kto ukończył ten dystans. Dla mnie nie był to wymarzony wyścig, chociaż mogło się to wiele mocniej odbić na wyniku. Z pewnością powinienem ostrożniej narzucić sobie tempo w pierwszej części wyścigu. Z drugiej strony interesował mnie wynik, nie ukończenie, więc ryzyko trzeba było podjąć. Być może jeszcze moje ciało wymaga większego, dłuższego przygotowania do tego dystansu. Ale to nic nie przekreśla na przyszłość, bo nawet legendy Ironmana, jak Mak Allen, swoje początki mieli znacznie bardziej trudne i dotkliwe. Ale z tym trzeba się liczyć, w końcu to „Ironman”. Na pewno było to dobra lekcja na przyszłość.

21017703_1638002656219476_1412258166_o

Ból nie powstrzymał
Marcin na swoim drugim starcie na dystansie pełnym wiedział już co to znaczy. Dlatego odpowiednio rozłożył siły. Celem był kolejny medal Mistrzostw Polski w kat. M45 (w zeszłym roku zdobył brąz). Wyścig przebiegał bardzo pomyślnie i była realna szansa na poprawienie wyniku z zeszłego roku. Jednak od połowy dystansu biegu zmagał się z kontuzją nogi. Praktycznie nie mógł biec, ból nie pozwalał. I zdarzyła się wyjątkowa historia. Przy trasie asystowała żona rywala z kategorii wiekowej Marcina, który go gonił. Widziała jak Marcin kuśtyka i na przedostatniej pętli dała mu tabletkę przeciwbólową. I to pozwoliło Marcinowi dotrzeć do mety. Jego zmagania dały mu zwycięstwo w kategorii M45, chociaż bez poprawy rekordu życiowego.

Równolegle do rywalizacji na dystansie pełnym odbył się start na połówce. To były z kolei docelowe zawody dla Kamila, który dopiero po raz drugi zmierzył się z tym dystansem. Spisał się doskonale. Poprawił swój czas z debiutu. Osiągnął 4h29’16”, ósme miejsce open i trzecie w kategorii wiekowej. W trójkę zebraliśmy punkty do klasyfikacji zespołowej, co dało nam czwarte miejsce jako drużyna. Pewnie było by podium, gdybyśmy mieli liczniejszy skład, bo punkty liczone były do pięciu zawodników z drużyny.

Przy okazji tego ważnego dla nas startu dziękujemy serwisowi Kołomański Rowery z Gdyni za obsługe naszego sprzętu, sklepowi Tricentre za sprzęt marki Zerod oraz świetne pianki Blueseventy oraz suplementy Squeezy, fizjoterapie Centrum Zdrowia i Urody w Redzie. Ogromnie jesteśmy wdzięczni naszemu supportowi, który wspomagał nas na trasie, Ewie, Magdzie, Karolowi. DZIĘKUJEMY

Tomasz Spaleniak

20901786_1551657848206837_6041985619230086283_o_47