Temperatura poniżej zera. Jak się ubrać?

576 1024 Endure

To będzie próba odpowiedzi na tytułowe pytanie. Jak się ubrać, kiedy za oknem mróz, pada śnieg i tradycyjny północny wiaterek. W gorszym scenariuszu, wiatr.

Niby wszyscy wiedzą jak ten problem rozwiązać na treningu, ale start to trochę inna para kaloszy. Z jednej strony ma być nam ciepło, z drugiej ma być szybko, czyli nic ma nam nie przeszkadzać Osobiście do stroju na zawody w zimowych warunkach podchodzę, powiedzmy dwu częściowo.

Pierwsza część to jest to co założymy na siebie w czasie rozgrzewki, a następnie już na mecie. Tutaj mała uwaga. Ciuchy z reguły oddajemy do depozytu, więc nie może być ich cała waliza. Pamiętajcie, że worki mają ograniczoną pojemność.

Złota zasada! ZAPOMNIJCIE O BAWEŁNIE!

Zaczynając od majtek, skarpetek, koszulek, itd. Bawełna jest super jak jest sucha. Kiedy dostaje wilgoci (potu) szybko nasiąka, długo schnie i zatrzymuje w sobie wilgoć zamiast przekazywać ją na zewnątrz.

Rozgrzewka i wskakujemy w worek

Przygotowujemy organizm do czekającego nas wyzwania. Ubieramy się na tak zwaną cebulkę. Najważniejsza rzecz w tym zestawie, to to, co mamy przy ciele czyli bielizna. W niej będziemy później startować, a co za tym idzie następne warstwy nie mogą być za grube, aby się nie spocić. Musi nam być komfortowo, ciepło. I jak wspomniałem wcześniej stosujemy tkaniny techniczne. Co do startów na Pomorzu, to wiadomo wieje. Wiatrówka wskazana.

Po zdjęciu rozgrzewkowego zestawu ja z reguły dopiero wtedy zakładam koszulkę na start. Zmieniam również czapkę. Udając się do strefy startowej zakładam coś co pozwoli mi zatrzymać trochę ciepła w oczekiwaniu na wystrzał. Nie musi to być nic wyszukanego, bo po zdjęciu tego elementu z reguły go odrzucamy na bok (poza strefę) i zapominamy. Służyć może temu stara bluza, koszulka lub często spotykany worek foliowy ze zrobionymi otworami na głowę i ręce. Kiedyś miałem na sobie trzy takie worki.

Start na krótko

Ubieram się raczej lekko, ale bez przesady. Przy temperaturze poniżej zera raczej samej koszulki na ramiączka czy krótkich spodenek nie założę. Zawsze jest coś pod spodem. Koszulka z długim rękawem czy spodenki do kolan lub delikatnie za, super się sprawdzają. Ważne żeby były przy ciele, dopasowane. Na to możemy ubrać to kto co lubi.

I tutaj mała dygresja. Na ostatnim biegu w Gdyni – 11.11.2016 gdzie upałów nie było – miałem sprawdzony strój startowy, ale na 4 km złapałem kontuzję. Unosząc się dumą (lub jak kto woli głupotą) pod namową kolegi dotruchtałem do mety. Z prędkości 3:40/km gdzie było mi komfortowo, ciepło „przeszedłem” do prędkości 5:30/km. Po dwóch kilometrach takiego truchtania już nie czułem bolącej nogi. Walczyłem za to z zimnem. Na mecie byłem skostniały.

Jest jeszcze rzecz, którą paradoksalnie stosuję w kolarstwie, a nigdy nie używałem w bieganiu. Maści rozgrzewające. Jak teraz sobie przypominam, to kilka lat temu smarowanie się maścią Bengay było standardem. Charakterystyczny bukiet zapachowy rozchodził się nad biegaczami. Bez tego zapachu nie mógł się odbyć żądny szanujący się bieg. Teraz mamy do dyspozycji cały arsenał maści o znacznie subtelniejszym odbiorze J

Na mecie wskakujemy w suche ciuchy

Po opanowaniu euforii nową życiówką J ważne jest, aby zdjąć z siebie to co mokre i jak najszybciej przebrać się w suche ciuch, w których będziemy mogli zrobić spokojnie rozbieganie. Lub wrócić do domu. Dlatego takie ważne jest co zostawiamy w depozycie. Pamiętajmy, przed startem jest nam ciepło, endorfiny działają, ale po biegu organizm jest zmęczony, spocony i musimy o niego zadbać.

Zawsze sprawdzamy

Bez względu jaką strategię obierzemy przetestujmy wszystko wcześniej. Na zawody jeździmy żeby walczyć z czasem, konkurentem, a nie ze spadającymi spodenkami czy obcierającą koszulką, o maściach nie wspomnę.

Marcin Sobczak